Zupełnie spontanicznie wybraliśmy się dzisiaj na przejażdżkę i odkryliśmy urocze miejsce. Mowa o osadzie warmińskiej “Bajkowy Zakątek”, która mieści się kilkanaście kilometrów za Olsztynem we wsi Guzowy Piec. Nie miałam pojęcia, że właśnie tam kryje się to magiczne miejsce i jechałam tam z myślą, że jadę na zwykły piknik, którego największą atrakcją będzie gotowanie z Karolem Okrasą.
Jak się okazało już na miejscu, piknik jak to piknik… nic nadzwyczajnego, ale samo miejsce było bardzo ciekawe. “Bajkowy Zakątek” jak już sama nazwa wskazuje, jest to miejsce, które ma w sobie połącznie magii i tajemniczości jakie występują w bajkach.
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę wjazdową tego ośrodka, poczułam się jakbym przeniosła się w czasie. Przypomniało mi się moje dzieciństwo, kiedy to każde wakacje spędzałam u Babci na wsi, daleko od domu. Były to dla mnie najpiękniejsze chwile, kiedy z dala od miasta mogłam rozkoszować się całodzienną zabawą na dworze z kuzynostwem, poznawać rzeczy, których nigdy wcześniej nie widziałam i jeść te wszystkie warzywa i owoce prosto z ogrodu.
Gdy wspominam tamten czas, bardzo żałuje, że w dzisiejszym świecie dzieci już tego nie doświadczają. Dziadkowie zazwyczaj mieszkają w mieście, pracują czynnie zawodowo i nawet gdyby chcieli, to nie mają często czasu na zajęcia z wnukami.
W “Bajkowym Zakątku” jest wiele budynków i każdy obiekt niesie ze sobą jakąś historię.
Zaraz za bramą wjazdową, stoi wielki Czarodziejski Młyn, który wita przybyłych gości. Jak głosi legenda, gdy przywieziono ten Młyn z dalekiego południa, znajdował się w nim chłopiec i to dzięki niemu wypiekany w tym miejscu chleb, miał niepowtarzalny smak i aromat, który unosił się po całej okolicy.
Wielką atrakcją dla Ksawerego był ten stary wóz. Lecz najszczęśliwszy był gdy zobaczył prawdziwy wóz strażacki, a to za sprawą bajki “Strażak Sam”, którą ogląda kilka razy dziennie. Specjalnie dla niego Pan Strażak otworzył wszystkie zakamarki i pozwolił mu posiedzieć w wozie. Radość ogromna, gdy mógł zobaczyć prawdziwą “sikawkę” i cały osprzęt :-).
Jak to zawsze na tego typu imprezach, nie mogło zabraknąć waty cukrowej! Mnie przeraziła jej wielkość, za to Ksawery nie miał z nią najmniejszego problemu :).
Jak widać jest to magiczne miejsce i pewnie nie raz tam jaszcze zajedziemy, żeby przenieść się w czasie, powspominać i opowiadać Ksawciowi jak to było kiedyś…
A na koniec jeszcze takie cudo ujrzałam na polu. I jak tu nie kochać naszego pięknego regionu?!
O tak…już teraz rozumiem skąd zachwyt nad klimatem tego miejsca;) UROKLIWE…;)